poniedziałek, 8 czerwca 2020

Wagner a sprawa polska





      W wypaczonej świadomości zbiorowej Ryszard Wagner jawi się jako pozbawiony talentu twórca bombastycznej muzyki, przepełniony megalomanią piewca ideologii faszystowskiej, pomysłodawca protonazizmu, antysemita, sadysta, potwór i Bóg jeden wie co jeszcze.
      Zanim jednak oskarżymy go o mordowanie tysięcy ludzi, budowanie obozów zagłady, utworzenie Hitlerjugend, udział w tajnych naradach z Hitlerem w Wilczym Szańcu czy opracowanie prototypu V-1, zechciejmy choć przez chwilę pochylić się nad pewnym drobnym odpryskiem jego "miernego talentu" i wysłuchać dość wczesnego utworu, który skomponował w wieku 23 lat. Kompozycja, znajdująca się w katalogu WWV pod numerem 39, nosząca tytuł Uwertura Polonia to utwór powstały pod wpływem spotkania z pewnym niebanalnym Polakiem, który w 1832 roku, po upadku powstania listopadowego, wraz z całą falą emigracji zawitał do Lipska, rodzinnego miasta Wagnera.     
      Tym człowiekiem był Wincenty hrabia Tyszkiewicz. Ułan Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego, uczestnik moskiewskiej kampanii Napoleona, Bitwy Narodów pod Lipskiem, oraz - już w czasie powstania - bitwy pod Ostrołęką.

Ułan, pułkownik, hrabia, inspiracja... Wincenty Tomasz Tyszkiewicz.

      W arcyciekawej biografii Wagnera autorstwa Jachimeckiego jest dość znamienny opis ilustrujący przemarsz polskich emigrantów przez Lipsk, czego naocznym świadkiem jest sam kompozytor. Zdarzenie to wywarło na młodym Ryszardzie tak silne wrażenie (zresztą większość Niemców - o dziwo - była do polskich insurgentów nastawiona nadzwyczaj przychylnie), że nieomal instynktownie szukał z tymi młodymi, dzielnymi ludźmi, o których w niemieckich miastach krążyły legendy, bliskiego kontaktu.
      Okazja nadarzyła się już wkrótce, bo hrabia Tyszkiewicz osiadł w Lipsku na kilka miesięcy. Okoliczności tego spotkania, a właściwie spotkań, są doskonale znane, opisał je w swojej autobiografii sam Wagner. Przyznawał w niej, że Tyszkiewicz był postacią jak z innego świata, mimo widocznego na twarzy smutku wywołanego klęską powstania i rozdzieleniem od bliskich, swoją postawą i nieodłącznym mundurem wyrażał taką dumę, jakiej mieszkańcy Lipska wcześniej nie widzieli.

Lipsk. Sala koncertowa w Gewandhaus

      Pierwsze zetknięcie Wagnera z ułanem-hrabią z Polski miało miejsce w najsłynniejszej sali koncertowej Lipska, pięknej, starej Conzertsaal Gewandhausu, podczas koncertu muzyki Beethovena. Następne było już na stopie mniej oficjalnej i doszło do niego w domu niejakiego Friedricha Brockhausa, lipskiego wydawcy, księgarza oraz... przewodniczącego Komitetu Przyjaźni Niemiecko-Polskiej, a prywatnie - szwagra Wagnera.
      Tyszkiewicz swoją szlachetnością, dumną postawą i aurą, jaką roztaczał dokoła zrobił na Wagnerze piorunujące wrażenie, podobnie jak przybyła do Lipska latem 1832 r. żona hrabiego, Febronia z Szołayskich Tyszkiewiczowa, która okazała się bardzo energiczną i dzielną kobietą, bo dla ratowania rodzinnych włości nie wahała się nawet przed osobistą wizytą u cesarza w Wiedniu.
      W maju 1832 roku Wagner przeżył niezwykłe wydarzenie. Wraz ze szwagrem Brockhausem uczestniczył w zorganizowanych pod auspicjami Komitetu Przyjaźni Niemiecko-Polskiej, a skierowanych do polskich emigrantów, hucznych obchodach trzeciomajowych, na których, prócz odczytów i występów artystycznych śpiewano również polskie pieśni. Można domniemywać, że to właśnie wówczas młody kompozytor po raz pierwszy zetknął się z najbardziej popularnymi motywami, które znane są i śpiewane do dziś. I że właśnie wtedy zafascynowały go swoją urodą.  

      Wszystkie te pozornie nieistotne zjawiska musiały stać się dla Wagnera inspiracją do skomponowania Uwertury Polonia, dzieła niezwykle oryginalnego, bo opartego o kilka szalenie wówczas popularnych polskich motywów, z których główny, będący niejako kanwą całej kompozycji, to w istocie żywcem transponowany na orkiestrę powstańczy hymn Karola Kurpińskiego "Litwinka". Wybór tego właśnie utworu na motyw przewodni dziś może nieco dziwić. Obecnie jest to raczej pieśń zapomniana i rzadko wykonywana, jednak w latach trzydziestych dziewiętnastego wieku była - używając dzisiejszej terminologii - prawdziwym hitem i śpiewano ją nie tylko przy powstańczych ogniskach. Prócz Litwinki w uwerturze słychać jeszcze Mazurek Dąbrowskiego (tutaj Wagner wykazał się niezwykłą intuicją, mazurek był wówczas jeszcze zwykłą pieśnią post-legionową) oraz pieśń Witaj, majowa jutrzenko. Całość skomponowana została niezwykle lekko i zgrabnie, a po dość patetycznym wstępie mamy do czynienia z jednym z najpiękniejszych hołdów złożonych polskiej pieśni.
      Myliłby się jednak ktoś, kto sądziłby, że Wagner zafascynował się kulturą wschodnich sąsiadów incydentalnie. Bynajmniej. W 1832 roku ten początkujący artysta miał już na koncie między innymi tzw. Polnische Ouverture (WWV 11) oraz kilka polonezów.

      W hrabim Tyszkiewiczu możemy dopatrywać się jeszcze jednej Wagnerowskiej inspiracji. Otóż jednym z charakterystycznych rysów pułkownika był fakt, że po cywilnemu nosił się niezwykle ekstrawagancko. Gustował między innymi w szczególnych nakryciach głowy - aksamitnych czerwonych beretach. Ten element stroju tak przypadł młodemu Wagnerowi do gustu (i w swojej autobiografii Mein Leben przyznawał się do tego bez cienia fałszywego zażenowania), że przywłaszczył sobie ten element anturażu, który odtąd stał się jego nieodłącznym atrybutem, wręcz znakiem szczególnym. Dzisiaj trudno już nawet wyobrazić sobie rycinę czy zdjęcie przedstawiające muzyka bez jego oryginalnego chapeau


   
      Patrzymy na Wagnera przez pryzmat Tetralogii i z lubością wyśmiewamy te hełmy z rogami, Zygfrydów, Nibelungów i cwałujące na perszeronach heroiny, zapominając, że Wagner to nie tylko pangermańskie legendy, ale i całkiem przyzwoite chrześcijańskie konteksty zarówno w Lohengrinie (św. Gral) czy w Parsifalu (odkupienie), ale także w Latającym Holendrze czy w Tristanie i Izoldzie (dozgonna wierność) czy wreszcie dosadny humor (literacko niedorównujący, rzecz jasna Szekspirowi, ale muzycznie doskonały) w Śpiewakach Norymberskich.
      Okazuje się, że Wagner to również człowiek, który potrafił przejąć się losem "unoszących za granicę głowy", pokochać ich kulturę i zachwycić się ich muzyką.

      Wszystkich, którzy w swej ocenie artysty pozostają nieprzejednani i nadal stoją na stanowisku, że Wagner był kryptohitlerowcem, a jego ulubionym zajęciem było oliwienie ukochanego mauzera w przerwach między pisaniem antysemickich broszur i planowaniem najazdu na Polskę, zapraszam do wysłuchania Uwertury Polonia.
Ot, tak, jako odtrutki na antywagnerowski jad. 


Uwertura Polonia wykonana podczas Gali Niepodległości 2015 w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, przez Hulencourt Soloist Chamber Orchestra pod batutą Niklasa Willena. 
______________________________________

Apendyks:
Pierwsza fotografia w tym wpisie przedstawia młodego Ryszarda. To jedno z najstarszych zdjęć (jeśli nie najstarsze) kompozytora, bo zrobione zostało wiosną 1844 roku. Można przypuszczać, że muzyk nie zmienił się zbytnio przez te 12 lat i takim mniej więcej oglądał go pułkownik Wincenty hrabia Tyszkiewicz. Fotografia pochodzi z kolekcji Kaplana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

BUNTOWNICY KULTURY

Cz. I -  Zaczyn fermentu       Bunt jest przyrodzoną cechą dojrzewania. Jest też cechą charakterystyczną dla okresu przejścia, a więc zj...